Wstaliśmy z mola i założyliśmy buty, następnie odwineliśmy nogawki i poszliśmy do samochodu.
- "Gdzie jedziemy ?" - zapytałam ponownie, kiedy siedzieliśmy już w aucie.
- "Do mnie, zjemy coś. Rodziców niema, więc będziemy sami." - odpowiedział szatyn z uśmiechem.
Miałam duże wątpliwości co do tego pomysłu, nadal się bałam, bałam się, że coś mi się stanie. Pomimo to, że Justin wydawał się bardzo fajnym chłopakiem nie chciałam do niego jechać. Nie umiałam mu tego powiedzieć. Więc po chwili zastanowienia, jednak zdecydowałam się pojechać.
Między nami panowała cisza, więc włożyłam do radia płytę. Oczywiście płytę z demo Justina. Miał zejebisty głos. Uwielbiałam go słuchać. Kiedy płyta zaczęła grać, Justin uśmiechnął się. Miał piękny uśmiech, zresztą cały był bardzo ładny. Był dość wysoki, o głowę wyższy ode mnie, był także bardzo dobrze zbudowany i umięśniony. Miał czekoladowe oczy, a jego szatynowe włosy postawione były na żel, w artystycznym nieładzie. Ochh, był cudowny.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, byliśmy już na miejscu. Wow, rzeczywiście Justin jest cholernie bogaty. Miał ogromny dom, do którego prowadziła kamienna ścieżka, a po jej bokach rosły piękne drzewa i krzewy. Miał naprawdę ładny dom. Ale nie był rozpieszczonym bachorem o jakiego go posądzałam.
Weszliśmy do środka, dom był ogromny, w salonie była szeroka kanapa i ogromny telewizor. Dodatki były ręcznie pozłacane. Żyrandol był z małych diamencików, które błyszczały od promieni słonecznych.
- "Wow, masz cudowny dom." - pochwaliłam Justina.
- "Dzięki. Co byś chciała zjeść ?" - zapytał patrząc na mnie.
- "Cokolwiek." - opowiedziałam i poszliśmy do kuchni.
To pomieszczenie, jak wszystkie inne było równie piękne. Meble kuchenne były z drogiego marmuru, tak jak wysepka na środku. Justin miał piękny widok z domu , a za oknem było zielono. Bujne pola i łąki otaczały jego dom, a w tle widać było morze. Miał także prywatną plażę. Musiał mieć naprawdę dużo kasy.
- "Zróbmy naleśniki." - powiedział Justin patrząc na lodówkę.
- "Okej." - odpowiedziałam. Byłam tak głodna, że zjadłabym wszystko.
Justin wyjął mąkę, cukier i inne składniki potrzebne do naleśników. A także miskę i mikser.
- "Wsyp rzeczy, a ja poszukam patelni." - powiedział Juss.
Wsypałam składniki, po czym je zamknęłam i chciałam z powrotem schować, ale Justin mnie wyręczył. Odłożył rzeczy i podłączył mikser.
- "Daj, ja pomieszam." - powiedziałam i wzięłam mikser od Justina.
Zanurzyłam mikser w cieście i włączyłam. Nim się obejrzałam cała mąka, którą wsypałam była na Justinie.
- "Kateeeeeeeeeeeeeeee !" - wrzasnął chłopak.
- "P-przeprasz-szam." - wydusiłam przez śmiech, wyglądał tak komicznie, że nie mogłam przestać się uśmiechać.
- "Uważasz, że to śmieszne ? ... choć tu" - Powiedział Justin z sarkazmem, nie czekając na moją odpowiedź, a w jego słowach było widać rozbawienie. Mimo, że chciał to ukryć. Zaczęłam uciekać, niestety nie na długo, ponieważ po chwili Justin złapał mnie w tali, przerzucił przez ramię i zaczął łaskotać.
- "J-Justin .. póś-ść" - wydusiłam śmiejąc się od łaskotek.
- "Następnym razem pomyślisz zanim mnie obsypiesz moką." - powiedział żartem, kładąc mnie na kanapie.
- "Justi-in póść ! "
- "Jeśli powiesz, że jestem najseksowniejszym facetem na świecie." - powiedział z tym swoim irytującym uśmieszkiem.
- "N-nie poowiem t-tak."
- "To cie nie puszczę."
- "O-okej .. Justin .."
- "Tak Kate ?"
- "Jesteś .. najseksowaniejszym .."
- "kontynuuj."
- "Facetem .. na .. ziemi .. "
- "Och dziękuję Kate." - powiedział ze swoim szczeniackim uśmieszkiem, po czym mnie puścił.
- "Dupek." - mruknęłam pod nosem, na co Justin się zaśmiał. Podnieśliśmy się z kanapy i
wróciliśmy do kuchni kontynuując robienie naleśników. Kiedy wszystko było wymieszane, a patelnia wyjęta. Justin wlał olej, który dokładnie rozsmarował, a następnie wylał na patelnie ciasto. Gdy masa się podpiekła, Juss wziął patelnię, a następnie podrzucił ją do góry, by przewrócić naleśnika. Skłamałabym mówiąc, że nie wyglądało to gorąco.
Kiedy wszystkie naleśniki były gotowe usiedliśmy na kanapę jedząc nasz posiłek. Dodaliśmy do nich syropu klonowego, by lepiej smakowały , i taki też efekt uzyskaliśmy. Mmmmm, były pyszne.
-"Teraz mi powiesz co się stało za szkołą ?" - zapytał Justin jedząc naleśnika i patrząc przed siebie na telewizor.
Jeny, ale on jest ciekawski.
- "Nie." - odpowiedziałam chłodno, by wiedział żeby nie drążyć tematu. Na szczęście był mądry i wiedział o co mi chodziło.
- "Obejrzymy coś ?" - zapytał po chwili niezręcznej ciszy.
- "Chętnie." - odpowiedziałam z uśmiechem.
- "Hmmm .. poczekaj chwilę, bo nie wiem co mamy."
- "Okej."
Justin wyszedł, po czym wrócił z kartonem różnych filmów. Było ich naprawdę dużo.
- "Więc który ?" - zapytałam Justina, przeglądając filmy w pudełku.
-"Titanic." - odpowiedział po chwili zastanowienia.
-"Okej." - pasował mi wybór filmu, lubię 'titanica'.
Justin wstał z kanapy wynosząc karton, a po chwili włożył płytę do DVD tym samym włączając film, po czym wrócił do mnie na kanapę. Usiadł na niej i zdjął koszulkę. Uhh, ale widok.
- "Zrób zdjęcie, starczy na dłużej." - powiedział Justin uśmiechając się.
- "Przepraszam." - szybko odwróciłam wzrok, i kapnęłam się, że się na niego beszczelnie gapiłam. Kurde, ale wpadka. Choć muszę przyznać, Justin wyglądał gorąco bez koszulki. Mogłabym się tam na niego gapić godzinami.
Siedzieliśmy na kanapie jedząc naleśniki i oglądając Tytanic'a, a a czas leciał bardzo szybko. Nim się obejrzałam była już 15, a film właśnie się skończył. Zawsze gdy oglądam Tytanic'a łza kręci mi się w oku na to jaka miłość potrafi być okrutna. Jestem tego przykładem. Mimo, że nie wierzę w miłość, to w tym filmie, jest to cudownie pokazane. Jak ludzie z dwóch różnych światów zakochują się w sobie bezgranicznie i są w stanie poświęcić wszystko, by ocalić osobę na której im zależy. Niestety to tylko film, a ja żyję w rzeczywistości, do której trzeba się przyzwyczaić. Dla tych co nie umieją jest żyletka. Taką osobą jestem ja. Nie lubię żyć w rzeczywistości, nie umiem, dlatego to robię. Kiedy krew spływa po rękach, i czujesz w niej ból fizyczny, zapominasz o bólu psychicznym.
- "Halo?" - głos Justina wyrwał mnie z moich przemyśleń. Juss rozmawiał z kimś przez telefon.
- "... teraz ?! ... No dobra, zaraz ... Ok, czekam ... Ale ja nie jestem sam ... Boże, mamo dobra ... Pa ... "
- "Choć, pojedziemy po zakupy." - powiedział od niechcenia. Po czym wstał z kanapy i założył koszulkę. Następnie podszedł do wysepki po klucze od samochodu. Ja również wstałam i poszłam założyć buty. Po chwili dołączył do mnie Justin, wsunął swoje czarne supry i otworzył drzwi. Ustał obok i mnie przepuścił.
- "Dziękuję." - powiedziałam na co on, tylko się uśmiechnął i wyszedł zamykając za nami drzwi wejściowe.
Zeszliśmy ze schodów i skierowaliśmy się w stronę samochodu. Kiedy już doszliśmy Justin otworzył drzwi od strony pasażera i przytrzymał je bym mogła wejść. Następnie przeszedł przed samochodem i otworzył swoje, po czym je zamknął. Oboje zapieliśmy pasy i ruszyliśmy. Włączyłam radio w którym zaczęła lecieć płyta z demo Justina, na co chłopak wybuchł śmiechem.
-"Co ?!" - spytałam rozszerzając oczy.
-"Nic, po prostu ciągle tego słuchasz." - powiedział już spokojniej, patrząc na drogę przed sobą.
-"Bo mi się podoba." - odpowiedziałam tak, jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.
Chłopak tylko się uśmiechną ukazując swoje śnieżno-białe zęby.
-"Um .. Justin, możesz mnie odwieść do domu ?" - spytałam po chwili.
-"Okej, ale najpierw zrobimy zakupy." - odpowiedział.
Reszta drogi do supermarketu minęła dość spokojnie. [***]
-"Gdzie mam skręcić ?" - zapytał szatyn.
-"Pierwsza uliczka po prawej." - powiedziałam spokojnie, wskazując palcem gdzie ma jechać.
-"Okej, jesteśmy." - powiedział, zatrzymując auto.
-"Dziękuję za odwiezienie i za no wiesz ... spacer i w ogóle." - powiedziałam odpinając pas i kładąc rękę na klamkę.
-"Ja również i polecam się na przyszłość." - odpowiedział patrząc na mnie, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-"Poczekaj, jeszcze daj mi swój numer." - usłyszałam kiedy miałam już wychodzić. Podałam Justinowi swój telefon, a on wpisał swój numer, następnie zablokowując mój telefon i podał swój. Chwyciłam telefon i szybko wpisałam swój numer telefonu, a następnie oddałam mu urządzenie. Przycisnęłam rękę mocniej i otworzyłam drzwi, chwyciłam torbę i wyszłam z samochodu. Następnie zamknęłam drzwi i pomachałam Justinowi na pożegnanie. Chłopak również mi pomachał i odjechał. Odwróciłam się na pięcie w stronę domu, i poprawiając torbę na ramieniu ruszyłam w tą samą stronę. Kiedy byłam już na werandzie schyliłam się do torby po klucze, które od razu znalazłam i wyjęłam. Włożyłam je do zamka tym samym otwierając drzwi. Kiedy były już otwarte wyjęłam klucze z zamka l i weszłam do środka. Zamknęłam na sobą drzwi i zdjęłam buty. Odsunęłam obuwie na bok i skierowałam się w stronę schodów. Weszłam po nich i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam torbę gdzieś w kąt i wskoczyłam na łóżko, położyłam głowę na poduszkach i odpoczywałam. Z mojego wypoczynku wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Niechętnie podniosłam się z łóżka i odnajdując torbę wyjechałam z niej telefon. Był to tylko komunikat o nowej wiadomości na facebooku. Więc odłożyłam go z powrotem, tym razem na biurko. Następnie ściągnęłam z lampki frotkę i związałam moje długie fale w wysokiego kucyka. Dzisiejszy dzień zaliczam do udanych, a uwierzcie mi mało jest takich w moim życiu. Wyjechał z pod poduszki pamiętnik i zrobiłam wpis, ciekawe, większość napisałam o Justinie. Może naprawdę mi się podoba, ale jak już to tylko jako przyjaciel na pewno nikt więcej . Kiedy tak nad wszystkim myślałam przypomniałam sobie, że powinnam się na jutro spakować. Więc podniosłam się z łóżka i poszłam po torbę, położyłam ją na biurko i wypakowałam niepotrzebne mi na jutro książki, a na ich miejsce wpakowałam te potrzebne. Zerkając jeszcze raz w plan zauważyłam, że mam jutro okienko, ponieważ chłopcy mają w-f, hah! kolejna szansa by zobaczyć Justina bez koszulki. Spakowaną już torbę postawiłam na podłogę, po czym wzięłam z biurka laptopa i udałam się z nim na łóżku. Szybko sprawdził facebooka i twittera, a następnie parę innych stron. Zerkając na zegarek zauważyłam, że jest dopiero 18:37, więc podeszłam do szafy i przebrałam się w szare luźne dresy i białą bokserkę żeby było mi wygodniej. Zamknęłam laptopa, włożyłam telefon do tylniej kieszeni dresów i zeszłam na dół, by pooglądać telewizję. Zaszłam po drodze do kuchni i chwyciłam popcorn. Kiedy kierowałam się do salonu, mój telefon zaczął wibrować przez co podskoczyłam. Siegnęłam ręką do tyłu po telefon, a następnie przyłożyłam go do ucha, nawet nie patrząc kto dzwoni.
-"Hallo ?" - powiedziałam do iphona.
-"Hej." - powiedział głos po drugiej stronie.
-"Blake ?!" - krzyknęłam z entuzjazmem, a uśmiech automatycznie zawitał mi na twarz. Blake to mój starszy brat, jest już pełnoletni, więc został w Calgary, ponieważ miał tam szkołę, której nie chciał opuszczać w przeciwieństwie do mnie. Kochałam mojego brata jak nikogo innego, był dla mnie wsparciem kiedy to wszystko się stało. Zawsze gdy coś mnie gnębiło on mnie pocieszał, kiedy nie było mamy. Tęsknię za nim, ale to przecież ja wyjechałam.
-"Co tam siostra ?" - spytał.
-"Dobrze, a u ciebie ? Fajnie mieszkać samemu ?"
-"HAHAHA, i to jak !" - krzyknął do telefonu, na co wybuchłam śmiechem. Rozmawiałam z Blakem jeszcze jakiś czas, siedząc na kanapie i jedząc popcorn. Kiedy skończyliśmy rozmowę włączyłam telewizor tak jak miałam w planach przed telefon brata. Chwyciłam pilot do ręki, i skakałam po kanałach. W końcu trafiłam na Madagaskar, hah! wiem co pomyślicie "dzieciak", hmm może trochę. Czasami fajnie mieć w sobie trochę dziecka, kiedy wkracza się w dorosłość. Wtedy jest łatwiej, przynajmniej według mnie. Spokojnie leżąc na kanapie oglądałam film, co jakiś czas patrząc na godzinę. Dochodziła już 20:40, a film się właśnie skończył. Podniosłam się z kanapy i poszłam do kuchni, odstawiłam miskę do zmywarki i ruszyłam do swojego pokoju. Z niewiadomego powodu byłam zmęczona, więc poszłam szybko do łazienki. Zamknęłam za sobą dżwi i podchodząc do zlewu wzięłam z kubka szczoteczkę. Wycisnęłam na nią trochę pasty, którą chwilę potem zakręciłam i włożyłam szczoteczkę do buzi. Wyszorowałam zęby, a następnie wypłukałam buzie . Przetarłam twarz wilgotnym ręcznikiem i odwróciłam się na pięcie w stronę prysznica. Biorąc po drodze z szafki ręcznik ruszyłam w stronę kabiny prysznicowej, którą następnie otworzyłam. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do środka. Odkręciłam wodę i umyłam się. Kiedy moje ciało było umyte wyszłam z brodzika i osuszyłam się wcześniej wziętym ręcznikiem. Wzięłam z szafki piżamę i włożyłam ją na siebie. Posprzątałam szybko po prysznicu i wyszłam z łazienki. Podeszłam do łóżka i zrzuciłam z niego prześcieradło. Następnie odkryłam kołdrę i położyłam się na łóżku, sięgnęłam jeszcze po telefon i odblokowałam go, ponieważ miałam parę nieodczytanych wiadomości.
Od "Najseksowniejszy facet na świecie"
Świetnie się dzisiaj bawiłem, przyjadę po ciebie jutro o 7:50. Dobranoc ;*
Szybko się domyśliłam od kogo był sms, i zmieniłam nazwę w kontaktach na "Justin", a następnie odpisałam na sms.
Do "Justin"
Ja również się świetnie bawiłam, będę czekała. Dobranoc ;3
Wcisnęłam przycisk 'wyślij' i odłożyłam iphona na szafeczkę, przed tem sprawdzając godzinę. Była 22, więc położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Nie musiałam długo czekać, aż zasnę, dzisiejszy dzień był pełen wrażeń, więc szybko odpłynęłam.
_______________________________________________________________________
I jak drugi rozdział ? Mam prośbę, nie chcę was zmuszać do komentowania, ale chce zobaczyć czy ktokolwiek to czyta. Więc jeśli czytasz to skomentuj, to dla mnie bardzo dużo znaczy. Z góry dziękuję ;*